Dzisiejszy dzień to akcja spod znaku: "a wpierdol chcecie?" - rzadko klnę ale dziś muszę powiedzieć, że byłem całkiem naładowany. W ciągu ostatnich dni wykonawca mocno się zbiesił, dał się przyłapać na próbie handlu naszymi materiałami - jak twierdzi owszem chciał sprzedać ale nie nasz cement, tylko jakiś inny. Super, przez telefon wyjaśniłem, od tego czasu ekipa super grzeczna i pracuje.
A dziś? a dziś Mateusz dowiedział się co i jak, poprosiłem aby mnie na działkę podrzucił bo chce pogadać. 10 minut potem zadzwonił, że jedziemy trzema samochodami, mamy pełną obsadę pogadamy z budowlańcami. No nie - pomyślałem po cichu - będzie mord, krew się poleje i z wykonawcy zostanie betoniarka tylko. Jakimś cudem udało mi się odwołać dwa samochody, zniechęcić braciszka do dalszego zwoływania ("10 samochodów damy radę zebrać jak trzeba), pojechaliśmy jednym. Ja z bratem z przodu a z tyłu człowiek troll z ręką tak na oko 20 kilo, oraz dwóch inteligentnych ludzi ze skłonnością do przemocy (żarcik: to może menu im tam wywiesimy - gwóźdź w kolano 20zł, palenie dziada 100zł, pochówek gratis). I tak sobie jechaliśmy, bałem się troszkę o rozwój sytuacji nie powiem.
A na miejscu budowlańcy udają, że widzą tylko mnie, zaczynają prezentację jak w filmie grocholi -tym pierwszym: "ładnie zapierdalamy?, ładnie panowie, ładnie". Wszystko pięknie, tu robimy, tu już kończymy, będzie zaraz koniec roboty, cud miód i całuski. I już się żegnamy gdy sobie przypomnieli o zmianie umowy, bo przez telefon ustaliliśmy, że dostaną teraz więcej - to mnie gniew na twarz się rzucił, gorąc do uszu spłynął. Ale wypowiedziałem jak zwykle (zawsze mi spokojnie wychodzi to wada) NIE. I się zaczęła dyskusja, że dużo robią, że teraz potrzebują pieniędzy, ,że bez tego nie robią, że... że .... że... I tak godzinka minęła. Nie zgodziłem się na ich warunki, nic nie dopłacamy, nie po tym jak wyszła sprawa z domniemaną próba kradzieży.
Z ciekawostek tekst mojego brata: "Co mi Pan tu kurwą rzuca, ja kulturalnym człowiekiem jestem nie chcę tego słuchać" - ujął mnie tym braciszek.
Podsumowując źle mi, że im odmawiam, na budowie jeden z nich to chyba gimnazjalista, wszyscy jacyś wychudzeni, jak kosmici tacy szarzy. Mam wyrzuty sumienia, chciałbym aby wszystko było prosto zgodnie z umową i chciałbym już o kasie nie gadać dopóki nie skończą robić co mieli. A ty tymczasem coraz bardziej czuję się robiony w wujka. Tak nie można chyba nie?
PS. cytat: "ej, ale może jeszcze ten jeden samochód jechać? NIE, e szkoda"
cytat: "dobrze, że nie pojechali ci pozostali, bo oni rozmawiać nie planowali..."
"dobrze, że bąbel nie pojechał bo by ich podpalił"