Pytanie o tyle źle postawione, że reżyser jest potrzebny zawsze jak dany twór ma tworzyć spójną całość.
W teatrze/filmie reżyser też często bierze udział jako aktor i to jeszcze nie znaczy, ze może go nie być. Zresztą "reżyser" jako taki to twór stosunkowo młody, kiedyś nie było wyszczególnionej funkcji reżysera. Co jak pomyśleć nie jest dziwne - budowa dramatu/scenariusza nie sugeruje jego istnienia. Wziąć scenariusz do ręki, rozdzielić rolę, zrealizować didaskalia, po co tu ktoś jeszcze dodatkowy?
Niemniej reżyser jest konieczny jak pokazuje rozwój teatru. Podobnie wydaję mi się w larpach. Inaczej - w najlepszym przypadku, czyli kiedy biorą udział wyjątkowo dobrzy gracze - w czteroosobowej grze dostaniemy cztery historie postaci, być może fajne, ale nie składające się na żaden przekaz, nie mające wspólnego finału. Co w larpach o tyle nie jest złe, ze tu nie zawsze występuje widownia i liczy się przede wszystkim dobra zabawa grających. Niemniej – w najgorszym przypadku, wszystko może się rozpaść i nienakierowywani przez nikogo gracze zwyczajnie nie będę wiedzieli co robić, sceny będą się dłużyły i nie budowały żadnej historii itp. itd.
Nie jest też za dobrze – znów wychodzę z teorii teatrologicznych – jak reżyser za bardzo angażuje się w aktorską robotę. Przykładów nie trzeba szukać daleko – jak reżyser jest kiepski i zwyczajnie nie daję rady sobie ze sztuką to aktorzy mają dwa wyjścia – albo pogodzić się z porażką i wypełniać polecenia reżysera, starając się przy tym dawać jak najwięcej z siebie, albo spróbować przejąć pałeczkę reżysera i samemu podrzucać pomysły. Kiepski reżyser to zazwyczaj kiepski autorytet, więc często się to udaje. Niestety z takich układów gdzie to aktorzy dyktują reżyserowi jak sztuka ma wyglądać nigdy nie wychodzi nic dobrego. W senie można w ten sposób uchronić sztukę od katastrofy, ale wybitnego dzieła się tak nie zrobi. Czyli mamy jasny argument za tezą, że potrzebna jest szeroka perspektywa, która ma tylko osoba stojąca na zewnątrz, potrzebny jest też autorytet.
Ale LARP czy improwizacja to nie dramat. Zresztą Commedia dell'arte, bardzo ciekawy wytwór XVI wieku, pokazuje, że improwizacje mogą się bez reżysera obyć i nawet może im to na lepsze wyjść. Tam aktorzy mieli rolę – powiedzielibyśmy bardziej postacie – które były tylko imionami, ale ze względu na tradycje ich odgrywania miały za sobą szereg skojarzeń plus przed wejściem na scenę wisiała karteczką z napisem kto w danym momencie gra i co ma się stać, typu: Arlekin, Pulcinella, kłótnia. A reszta to improwizacja. Bez reżyserów, bez tekstów. Była zazwyczaj tylko wcześniej zarysowana intryga. Tyle, że to była komedia. A o to najłatwiej w improwizacji jak udowadniają wszelkie kabarety ze Spadkobiercami na czele.
Inna sprawa, że połączyliście tu trochę dwie funkcję – Reżysera i Orga, że tak powiem. W tym rozumieniu Orgiem może być każdy kto zna zasady gry. Jest to bardziej odpowiednik sędziego w meczu piłki nożnej, osoby która powie graczowi – „udało ci się rozerwać więzy”, „pokonałeś swojego przeciwnika”, która rozwiąże spory, wyjaśni co graczowi wolno, a czego nie. Reżyser to ktoś zgoła inny – osoba, która sprawuje pieczę nie nad mechanika, a nad fabuła ( pamiętajcie o dwoistości gier, która wpływa na każdy ich aspekt przez co żadne porównania do starych mediów nie są dobre ). To właśnie Reżyser „szepczę”, stopuje sceny, przewija, wyostrza i dba o to, żeby historia była spójna i zmierzała ku finałowi przez kolejne punkty dramatyczne. U nas oczywiście te dwie rolę łącza się w jedno, ale skoro zaczęliście taką dyskusję to trzeba te funkcje rozróżnić.
Wydaję się, że każdy LARP potrzebuje Orga, bo skoro gramy to są zasady, a skoro są zasady to ktoś musi ich pilnować, to gracz może mieć problemy z interpretacją itp. Wszystkiego przed grą się nie ustali.
Co do tego czy da się napisać grę, która nie będzie wymagała zewnętrznego prowadzenia. Rozmawialiśmy to już oglądając filmik z jakiegoś norweskiego larpa o Ćtulu – już się przyzwyczailiśmy do tego, że zawsze uprawiamy „organizacje improwizowaną”. Tymczasem większość grup tworzy larpa, daje postacie, wpuszcza graczy na miejsce i niech się dzieje co się chce. Nie da się wszystkiego przewidzieć, a przede wszystkim nie da się – tak jak w grach wideo czy po części w planszówkach – wszystkiego ograniczyć. To nasza decyzja, że wchodzimy. Możemy równie dobrze zaryzykować, zamknąć oczy i pozwolić grze toczyć się samej.
„Próbowałbym dalej, szukać innych metod prowadzenia gry, łączyć obie powyższe, na pewno dobrze się przy obu bawię. „ - myślę, że to zdanie klucz jeśli chodzi o praktykę, najważniejsze to nie ograniczać się do jednej metody.
Z drugiej strony pamiętaj, ze już teraz bardzo często prowadzimy z wewnątrz. Towarzysz, Bar czy nawet w pewnym sensie Prochy – to takie najważniejsze przykłady połączenia reżyserowania od środka i z zewnątrz.
Natomiast od strony teoretycznej bardzo chętnie o tym jeszcze podyskutuję. Powód? Bardzo prosty, kwestia reżysera, czy raczej „nadzorcy” w larpach, to jedno z głównych zagadnień mojej pracy licencjackiej :P