DO WSZYSTKICH KTÓRZY PRZERAŻENI SĄ ŚCIANĄ TEKSTU: Ogólnie ja przesłuchałem ponad 1,5h waszej paplaniny, więc jak ktoś nie przeczyta tej ściany tekstu (na pewno zajmie to wam mniej czasu niż 1,5h) to się obrażę.
Przesłuchałem do końca i jestem w lekkim szoku, że jedna kwestia, aż tak zdominowała dyskusję. Do tego stopnia, że od pewnego momentu kręciliście się w kółko i nie bardzo szło z tego radosnego okręgu wyjść.
A za końcówkę i trzymanie telefonu w staniku, albo nie wiem gdzie, to zabije!
Ogólnie świetne nagranie jak już mówiłem kilka razy. Z jednej strony kilka razy żałowałem, że nie mogę się włączyć do dyskusji, z drugiej strony straszne fajne jest uczucie być tam, z wami, a jednocześnie siedzieć w domu i robić swoje. Słuchając tego nagrania i wszystkich dźwięków i szelestów, czułem atmosferę informatycznej, jak musieliście wychodzić, czułem tę nieprzyjemną myśl "och, trzeba już kończyć, szkoda". Jak szliście do autobusu to jak zwykle w głowie pojawiły mi się myśli czym by się tu wykręcić, żeby nie odprowadzać Łukasza aż na sam Wiatrak. No powiem Wam, ze to chyba będzie teraz obowiązkowy punkt programu takie nagranie. Skoro tyle radości mamy z czytania starych postów, to ile będziemy mieli za kilka lat z takich perełek?
Druga sprawa to, że to nagranie powinno być niemal naszym statutem. Poruszacie to mnóstwo kwestii, które są taką naszą podstawą teoretyczną. Każdy wielki reżyser dochodzi w życiu do momentu w którym wszystkie swoje bardziej lub mniej genialne przemyślenia i techniki jakie wypracował, powinien przelać na papier i stworzyć pewną filozofie jego pracy. Dla mnie to nagranie jest czymś takim. Naszym postrzeganiem LARPów.
Co do sporu - mam kilka uwag. Po pierwsze Łukasz to kawał niesłownego drania i wreszcie jest na to dowód, bo na nagraniu z pięć razy powtarzał, że wszystko wytłumaczy na forum i że dużo tekstu będzie i bla bla, a jak zwykle wszystko się rozbiło o kompost, i o to, ze trzeba obiad zrobić, a w ogóle to neta nie ma. Przynajmniej już słyszę takie jego tłumaczenia. Teraz się pewnie uniesie honorem i trzaśnie jakiś wielki tekst, chociaż jak to teraz napisałem to pewnie jednak nie trzaśnie. Chociaż teraz jest w potrzasku, bo przewidziałem już każdą reakcję, więc co zrobi, to na pewno uwzględniłem. Czy może jednak mnie zaskoczysz Łukaszku? :) Pewnie olejesz.
Po drugie zabrakło wam tu jednego określenia, które bardzo by wam pomogło, ale domyślam się, że Łukasz zareaguje na nie alergicznie (być może nie tylko on). Znów bowiem odniosę się tu do teatru (bo larpy mają z nim więcej wspólnego niż z grami), chodzi mi mianowicie o "zadanie aktorskie". Bo ów metamachnika to w dużym skrócie właśnie ono. To że reżyser powie aktorowi, że ma wszystkie kwestie w drugiej scenie mówić z zamkniętymi oczami, a w trzeciej wykrzyczeć, a w siódmej wczuć się w rolę mężczyzny, który stracił dziecko, mimo że gra szczęśliwego ojca dwójki dzieci, też nie jest w żaden sposób (najczęściej) uzasadnione "w świecie" i też pozornie jest wbrew zasadzie, że aktor ma się w rolę wczuć.
Tak samo polecania reżysera, że aktor ma cały czas obserwować scenę, innych aktorów i jeszcze widownie. Że ma wszystko kontrolować i odpowiednio dostosowywać swoją grę, ton głos, napięcie mięśni, poziom wewnętrznej energii. To też jest całkowicie wbrew zasadzie "wczuj się w postać i odegraj ją".
Bo zasada "wczuj się w postać" to wytrych dla amatorów. Jak ktoś nie ma pojęcia o aktorstwie to tak mu się to tłumaczy. Ludzie, którzy już coś w aktorstwie podziałali wiedzą (a profesjonaliści dodatkowo umieją to zastosować), że wczówka to tylko jeden z elementów gry aktorskiej. Pozostałe to właśnie choćby obserwacja przestrzeni, kontakt z zespołem, umiejętność dostosowania się do sytuacji czy rozsądne rozporządzanie energią. I cała masa innych elementów, które jednocześnie sprawiają, że aktor jednym procesorem działa i myśli jako postać, a pięć kolejnych procesorów odpowiada za inne funkcje.
No i wracamy do LARPów. Bo my też już wyrośliśmy z zabawy w odgrywanie. My chcemy stworzyć coś więcej, więc musimy się też wyżej wspiąć. I tu od razu uwaga – nie możemy tym samym dawać taryfy ulgowej nowym graczom. Bo w takim sensie nigdy nie wyjdziemy z przedszkola. Trzeba umiejętnie dobierać nowy narybek i przygotowywać ich na nie proste zadanie.
Dlatego tłumaczenie, że „metamechanika nie pozwala mi odgrywać postaci” odłóżmy na półkę. Gracie już tak długo, że nie wierze, że byście sobie z tym nie poradzili. Nie wiem jak z potencjalnymi nowymi graczami, ale ich też się na to przygotuje w razie co.
Wyższy poziom związany jest z tym co Łukasz tak pięknie nazwał „projektowaniem sceny”. Ostatnim naszym osiągnięciem było to, że nauczyliśmy się już tworzyć samodzielnie piękne sceny. Tu prym wiedzie Medico o którego osiągnięciach wspominamy często, służy wręcz za przykład świetnego odgrywania. Niemniej inni też depczą mu po piętach. Problem w tym, że znakomita większość tych scen, a już prawie pewny mogę powiedzieć, że wszystkie zaplanowane (a nie odegrane pod wpływem sytuacji) angażują jedną osobę. To popisowe SOLOWE etiudki. Postawmy przed sobą więc kolejne wyzwanie, wcale nie proste – nauczmy się tworzyć grupowe sceny, które będą przechodził do annałów naszej grupy. Tutaj niezbędna i konieczna jest ów umiejętność „projektowania scen”. Aktorskiego rozglądania się po scenie, obserwacji członków zespołu i inteligentnej interakcji. Widzę, że Wiśnia zaczyna jakąś scenę to reaguje – pomagam, przeszkadzam, odnoszę się. Gdzie indzie Medico już ciągnie coś ciekawego, ale widać, że brakuje mu energii (tak się też zdarza), więc dołączam, pomagam. Dalej Marta i Solar właśnie odkryli coś ciekawego i prowadzą bardzo dynamiczną scenę, burza, energia, krzyki, to też myślę co zrobić – przerwać im, dołączyć, a może po prostu stanąć, posłuchać i popatrzeć. Problem wszystkich finałów – brakuje czasem tego, żebyśmy przystanęli i dali komuś innemu ciągnąć sytuację. Supportować można samą AKTYWNĄ obecnością – bez słów i ruchu.
Łukaszu wymyślił więc, zapewne nieświadomie, genialne narzędzie to treningu tego co powyższe i zarazem FENOMENALNY (lubię to słowo) sposób by wprowadzić nowych graczy w nasze techniki. Metamechanika tego typu wymaga od nas patrzenia, kontrolowania sytuacji. Nie możemy się zamknąć tylko w swojej postaci, bo ów mechanika daje nam w ryj i krzyczy „halo, kurwa! Patrz co się dzieje!”.
I tutaj znów zabrakło pewnego stwierdzenia, oczywistego, ale myślę, że ważnego. Ów zasady „nie ścinamy drzewa” nie masz TY graczu przestrzegać. Nie. O to tę zasadę DBAJĄ WSZSYSCY GRACZE. Odpowiedzialność zbiorowa. Innymi słowy – prowadzę swój wątek, wczuwam się w postać, procesor pracuje na pełnych obrotach, ale jednocześnie drugi procesor cały czas skupiony jest na drzewie, trzecie oko ciągle na nie patrzy i gdy tylko ktoś to niego podejdzie i potencjalnie zagrozi ów zasadzie, od razu wskakuje inny tryb działania i kombinowanie – jak zareagować na tę scenę by nie dopuścić do złamania zasady. Wiem też, ze inni również o tym myślą i kiedy ja wkroczę do akcji ktoś mi też pomoże i że przede wszystkim sam „łamiący”, ten który chce ściąć drzewo pomoże mi w prowadzeniu tej sceny. Bo on też tam poszedł nie z myślą o zepsuciu gry tylko żeby sprowokować pewną sytuację, by doprowadzić do konfliktu i wywołać fajną scenę (znów teatr, ale i literatura czy film – podstawa wszelkiego dramatu to KONFLIKT. To samo w larpach). Gra aktorska to ciągły konflikt i prowokacja innych osób z zespołu. My w larpach też musimy się prowokować. Wciąż badać granice (po to potrzebne jest nam zaufanie). Wracając do ścinania drzew – nie znaczy to, że w chwili w której ktoś podchodzi do drzewa, wszyscy gracze zwalają się do jednego miejsca i go powstrzymują (następuje seria upadków, potknięć i nieszczęśliwych zbiegów okoliczności w wyniku, których drzewu udaje się ocaleć). Nie, tu znowu odnoszę się do tego co już powiedziałem – cały czas patrzymy i obserwujemy. Gadam z Awerem, kątem oka dostrzegam, że Wiśnia coś kombinuje przy drzewie, przygotowuje się do reakcji, ale widzę że Marta już zaczyna swoją akcję by wspomóc Wiśnie i go „powstrzymać”, więc uznaje, że nic nie zrobię i dalej kontynuuje rozmowę z Awerem. Wszystko dzieje się w ułamkach sekund, intuicyjnie, niezauważalnie. Gdzie indziej Solar też widzi tę sytuację i postanawia dołączyć, ale pasywnie – staje, przygląda się. Tworzy się ładny obrazek – dwójka przy drzewie, jeden obserwujący w milczeniu, dwójka na zewnątrz. I tak dalej, i tak dalej. Wszyscy walczymy o wspólny cel. Dążymy do jednego. W teatrze tym celem jest widz – dla niego grają aktorzy, by dać mu to po co wylazł z ciepłego domu i wydał ciężko zarobione pieniądze na bilet – emocje. W larpach, póki co, nie mamy widzów. Potrzebna jest więc pewna zewnętrzna stymulacja, czyli właśnie ów metamechanika. Chociaż emocję wciąż są tym o co walczymy.
Sporo było dyskusji o terminologii – czy to „regulamin” czy „zasady”, „metamechanika” czy „przekonania” postaci itp. itd. Mi po głowie cały czas chodzi nazwa „stan świata”. Fakt, że drzewo ma być nie ścięte jest pewnym stanem świata (nie mówię tu o realiach gry, tylko czymś szerszym), którego gracze są strażnikami. To, że nikt nie może zginąć przez 30 minut jest również stanem świata, którego trzeba bronić – każdy z graczy. To że Marta ma umrzeć po mnie jest stanem świata do którego za to my jako gracze musimy doprowadzić.
Ale ja jestem kiepski w terminach, więc wiecie ;P
Na obronę terminu „stan świata” (lub podobnego) mam argument czysto językowy. Kiedy mamy „regulamin” czy „zasady” nieuchronnie tworzymy ich zbiory ze słowem „musisz” (musisz zginąć po Sly'u) lub „nie możesz” (nie możesz ściąć drzewa). To rzeczywiście jest ograniczające wolność tak jak słusznie buntowaliście się przeciw Łukaszowi. W końcu zawsze powtarzamy, że na larpie można wszystko, a tu nagle zwrot „nie możesz”. To teraz popatrzcie jak to wygląda kiedy określimy „stan”: Marta ginie po Sly'u & drzewo pozostaje nienaruszone/ nieścięte . Już widzę głupawy uśmiech Łukasza, że to przecież to samo tylko inaczej powiedziane. Owszem, ale brak słów „musisz” i „nie możesz” pokazuje całe sedno tej metamechaniki. To nie jest tak, że ktoś nie może ściąć tego drzewa (a więc logicznym jest, że tego nie spróbuje zrobić), gracz (a już zwłaszcza jego postać) dalej MOŻE ZROBIĆ WSZYSTKO, ale stan świata wciąż ma postać niezachwiany.
Oczywiście w praktyce sprowadza się to do „nie możesz ściąć drzewa” ;) ale wydaję mi się, ze powyższy przykład pokazuje o co w tym wszystkim chodzi.
Tl;dr – metamachanika, którą zaproponował Łukasz to konieczny krok jeżeli chcemy się dalej rozwijać. Nie będzie to proste, ale wyzwania nigdy nie są proste. Kończymy więc z grą „egoistyczną” czy „solową”, a zaczynamy tworzyć zespół i walczyć o wspólny cel – tak jakby grę obserwowali widzowie, a my chcielibyśmy dać im ciekawy spektakl pełen emocji i pamiętnych scen. Wciąż istotne jest wewnętrzne wczucie się w postać i radość z tego, że możemy odgrywać, ale służy to teraz nie tylko nam, ale i jakiemuś wyższemu celowi.
I już na koniec – jestem niezwykle rad, że tworzy się ekipa, która pomimo sporów chyba jednak mocno się rozumie i potrafi współpracować, przynajmniej takie wrażenie sprawia wasza dyskusja z nagrania.
PS: Właśnie sobie uświadomiłem, że wszystko co tu napisałem, po drobnej korekcie mogę wrzucić do mojego licencjatu :D jeszcze kilka takich dyskusji i będę miał to z głowy, dzięki!