Cholera, szkoda że tego wszystkiego nie spisałem a ciężki weekend miałem więc dopiero teraz mogę przysiąść.
Historia miała opowiadać o człowieku ( powiedzmy X) który chciał uwierzyć w magię. Mianowicie wyczytał gdzieś( bądź ktoś mu powiedział) że opiera się ona na zaufaniu do tworzącego czary, np najlepszy iluzjonista to taki któremu ludzie wierzą że tworzy coś z niczego. Im więcej ludzi mu zaufa tym potężniejszy się staje. I ów X poświęca swoje życie aby to sprawdzić. Cały spędzony czas spędza na opracowaniu triku który sprawiłby że ludzie mu uwierzą i wtedy jego triki stałyby się realne. Mija mu życie ale nie odnosi sukcesów, ale w ostatniej scenie zrobił występ na jakimś festynie przed dziećmi i one "wooooooow, czarodziej"(w sensie uwierzyły mu) i koniec filmu xD
Zbyt banale? zbyt głupie? nie zrozumiale napisałem? jakieś zmiany ? albo cokolwiek? piszcie