Historia tworzy się na naszych oczach. Kolejne katastrofy naturalne, dziwne zachowania przyrody. Coraz mniej stabilny i przewidywalny ekosystem, sprawia, że każdego dnia zaskakuje nas informacja o innym kataklizmie. Wielkie fale tsunami, lawina błotna, erupcja wulkanu, powódź.
Podstawowym celem każdego państwa i każdego obywatela jest ochrona środowiska, niestety to tylko teoria. Nic nie powstrzymuje globalnego ocieplenia, nic nie jest w stanie powstrzymać rosnącego zanieczyszczenia powietrza i wód. Nikt nie poradzi sobie z topnieniem lodowców.
Każdego roku jest gorzej, z każdą sekundą coraz wyraźniej widać, że zbliżamy się do konfliktu z przyrodą, co nie ma prawa skończyć się dobrze. Dla nas.
Do tego dochodzi jeszcze jeden czynnik. Na świecie pojawiają się nowe choroby. Nieznanego pochodzenia i bardzo niebezpieczne. Nikt nie wierzy w globalna epidemię ale niby czemu nie.
Czy tak daleko do epidemii? Czy jeśli jakiś zwierzęcy wirus zmutuje na tyle aby przejść na ludzi, a potem przenosić się między nimi, to wystarczy by wywołać epidemię?
Nie cały świat patrzy na przyrodę, właściwie większość tylko na nią zerka. A co robi reszta? Wojna, konflikty i dyskusje o nie wiadomo czym. Świat, na pozór stabilny, jest mocno zajęty. I w tym zamęcie swoje miejsce w historii powoli znajdują sobie ekoterroryści. Teoretycznie walcząc w słusznej sprawie, stają się na pierwszej linii frontu w walce o naturę. Wypuszczają zwierzęta, demolują laboratoria, grożą naukowcom. I planują. Jak powstrzymać ludzką pychę, jak zmusić cywilizację do opamiętania i zrobienia kroku w tył. Ścigani przez wszystkich nawołują do zabójstw ludzi związanych z napędzeniem postępującej katastrofy ekologicznej. Ale to nie starcza, nic się nie zmienia.
Jedna udana akcja, jeden wyczyn, który zachwieje wszystkim i da początek tej nieszczęsnej przyszłości, do której tak uparcie dążymy. Dzielny młody terrorysta wykrada fiolkę z laboratorium. W środku jest wirus. Chłopak widzi oczami wyobraźni jak uwalnia małego potwora i powstrzymuje świat przed zagładą. Zginą wszyscy nieświadomi, wszyscy którzy podnieśli rękę na naszą planetę.